Zloty i spotkania
Przygotował i nadesłał: Pająk; zdjęcia: Pająk
Zlot Tylnonapędowców - Lwów 2005

Po nierównej walce z samochodami i przepisami granicznymi postanowilismy z Teklą pojechac z Sernikiem ze sierrafan. Wyjechaliśmy wg wcześniej ustalonego planu czyli o 4 rano w piątek, podróż upływała bardzo szybko z przystankiem na kawe i piwo , na granicy przeczekaliśmy swoje 1,5 godziny i tu pierwsze jaja, gdy wysiadłem w swoim mundurku z flagą niemiecka na ramieniu podleciał ukraiński strażnik w berecie aby dowiedziec się poco ja tu skąd i dlaczego ale po krótkiej rozmowie zrozumiał, że ja tylko turystycznie.

Drogi na Ukrainie nas nie rozpieszczały, ale znowu bez tragedii, mieliśmy przygotowany plan dojazdu od organizatorki Diamono, Sernik stwierdził, że tych punktów jest za dużo, że chce być juz na miejscu napić się piwa i że przechodzimy do ostatniego punktu, ja jako słuszny pilot przeskoczyłem punkty i tak dojechaliśmy w skróconym czasie na miejsce.

Na miejscu cisza, spokój, i misza który odrazu zaprowadził nas pod parasole na piwo, potem dotarła Diamono z ojcem, z nimi też zabraliśmy się do Lwowa. Pierwsza wycieczka była na "wysoki zamek" na samej górze okazało się że po zamku anie śladu, no może jakiś murek ocalał, tak czy siak polecam widok z góry.Nastała pora obiadowa więc zeszliśmy na dół, zawineliśmy mame Diamono i powędrowaliśmy na obiadek, piwo, lody i piwo i piwo i piwo. W między czasie pojechłem z Diamono obejżeć jej niedoszłego jak się potem okazało caprika, stan był nie zadowalający ale cena była poprostu zabójcza 3500$.
Reszte wieczoru spędziliśmy w pensjonacie a raczej obok w stołówce przy piwie i mocniejszych trunkach, tam też dojechała ukraińska ekipa zaporożcami, bardzo fajni ludzie. Druga części ekipy z Polski była w drodze, niestety pół nocy czekania na nich i nic, dopiero rano dotarli, nie mieli tyle szczęścia na granicy co my, musieli odstać 7godzin z różnych paranoicznych przyczyn.

A w sobote jak to w sobote piwo, śniadanie, zwiedzanie zabytków, piwo, podziemia i muzeum apteki, piwo, konkursy, konkursy, wieczorne rozmowy do rana, piwo.

Niedziela dzień wyjazdu, ekipa ukraińska zebrała się do południa my ruszyliśmy znów na miasto, piwo, zakupy, pamiątki, piwo, ostatnie chwile na ukarinie . Najfajniejsze miejsce które utkwiło mi w pamięci to pijalnia piwa jak u nas z przed 30 lat, piwo w kuflach mytych od srodka przez strumyk wody, stoły bez krzeseł, wszystko z dawnych lat, koleś który wpadł z kiełbasą zawiniętą w gazetę, po czym gazeta posłużyła za obrus , tego klimatu nie zapomne a no i ten smród, i co najważniejsze piwo 1,5 hrywny czyli 1zl.

Podsumowując zlot się udał !!!
Pająk