Ta dość osobliwa impreza kończy zwykle cały sezon zlotowy. Jest organizowana przez Evil Machines późną jesienią w Warszawie. Od paru lat idea jest ta sama, a zasada prosta. Chodzi o to aby spotkać się w ulubionej knajpeczce na piwku. O określonej poprze - jak najbardziej nocnej - podjeżdża pod knajpeczkę autobus miejski. Pakujemy się do niego i kontynuujemy imprezkę w autobusie, podczas gdy on wozi nas po ciekawych miejscach nocnej Stolicy.
W tym roku wyglądało to jednak nieco inaczej. Ze względów różnych nie dało się bowiem załatwić najważniejszego elementu imprezy ... czyli autobusu ;)
Ale zacznijmy od początku. Tradycyjne odbyło się spotkanie w pubie motocyklowym “2 Kółka” w W-wie. Na tę okoliczność przyjechały ekipy z Poznania (PCK), Trójmiasta (3M Underground) i Rzeszowa ... Rozjechani ;) Tu spędziliśmy miły wieczór, a nocą zajęcia w podgrupach “na kwaterkach”.
Następnego dnia kolejne spotkanie w W-wie i przejazd przez miasto na tor cartingowy Imola pod Piasecznem.
Wyskoczyliśmy na małe żarcie w pobliskim centrum handlowym, a potem można było naprawdę poszaleć na gokartach.
Na wieczór znowu powrót do W-wy, a konkretnie na Starówkę. Tu tradycyjny obchód po zakamarkach i nieudane niestety próby zatrzymania się w jakiejś kawiarence.
Dzień dokończyliśmy zaproszeni na ognisko do Milanówka do posiadłości Obiego i Rudej! Było przesympatycznie :))))
Nieoczekiwanie imprezka rozszerzyła się o element garażowy. Gdy już bowiem zbieraliśmy się do domów, Granada Ponuraków odmówiła posłuszeństwa i poprosiła o wymianę rozrusznika. Ponurak dzięki uprzejmości Obiego prośbę tę spełnił i po jakimś czasie mogliśmy pognać od chałup ;)
Było fajnie i jak zwykle można potwierdzić, że plany planami, a życie i tak pisze najciekawsze scenariusze!